Internet – to słowo, bez którego nie wyobrażamy sobie dzisiaj życia. Sięgając pamięcią wstecz uświadamiamy sobie jednak, że tak naprawdę jest to neologizm, czyli nowy w języku wyraz, słowo powstałe na użytek określania nowopowstałego zjawiska. Przecież Internet jest z nami od niedawna. Zdążył się już jednak nieźle zadomowić – bez niego ciężko nam pracować. Jest też naszym źródłem wiedzy i rozrywki. Zjawiskiem jeszcze nowszym jest możliwość używania serwisów społecznościowych, które bez reszty zawładnęły życiem sporej ilości osób w każdym wieku.
Po co nam konta w takich serwisach?
Z założenia powinny one pomagać nam w utrzymywaniu kontaktów ze znajomymi, łatwiejszej komunikacji. Między teorią a praktyką jest długa i kręta droga, w związku z tym serwisy społecznościowe służą również reklamie, „lokowaniu” produktów itd. Powstał nawet nowy zawód – influencer, czyli osoba, która ma wpływać na opinię innych przy użyciu właśnie takich serwisów. Jest to chyba odpowiedź na „nowe czasy” i zapotrzebowanie rynku. Jednak Internet – mimo, że jest kopalnią wiedzy i informacji – stanowi również spore zagrożenie dla nieświadomych użytkowników. Najbardziej narażone są dzieci i młodzież, czyli osoby podatne na wpływy. Dlatego bardzo ważne jest uświadamianie młodych ludzi, przedstawienie im niebezpieczeństw, które płyną z bezmyślnego korzystania z Internetu. Wystarczy choćby przyjrzeć się zagadnieniu, które nazywa się anonimowość w sieci.
Nikt nie jest anonimowy
Bardzo wiele osób żyje w błędnym przekonaniu, że w Internecie wolno im wszystko, ponieważ są tam anonimowi. Dlatego też myślą, że mogą pisać to, czego baliby się powiedzieć komuś w twarz – często są to wulgaryzmy, oszczerstwa, groźby. Takie osoby nazywa się „hejterami”, czyli użytkownikami sieci, którzy promują „hejt” – mowę nienawiści. Wystarczy poczytać komentarze, które pojawiają się pod artykułami dotyczącymi polityki, świata celebrytów. Niektórym wydaje się, że bezkarnie mogą obrażać innych. Każdy komentator ukrywa się za jakimś „nickiem”, czyli pseudonimem, więc jeśli nie podpisuje się prawdziwym nazwiskiem to znaczy, że może pisać wszystko? Takie przekonanie jest bardzo błędne. Każdego użytkownika sieci można namierzyć. Są specjalne procedury identyfikacji – komputer, telefon, smartfon, z którego został napisany jakiś tekst, da się szybko odnaleźć. Policja często korzysta z takich zabiegów – na przykład przy sprawach związanych ze stalkingiem (uporczywym nękaniem jakiejś osoby, na przykład poprzez media społecznościowe) lub cyberprzemocą.